środa, 9 listopada 2016

Opowieść ósma - zagraj cioci Marysi

Myślę, że każdy z nas ma takie swoje smaki dzieciństwa. Potrawy proste, niewymyślne a smak ich przywołujemy przez lata. Właściwie to nie wiem, jak się to działo, ale wszystkie potrawy mojej mamy miały swój oryginalny smak, chociaż przyprawy stosowano bardzo proste. Czasem warzywa z własnego ogródka a czasem tylko sól, pieprz, listki bobkowe, kubaba, majeranek, cebulka, rzadko czosnek, odrobina octu. I wychodził niesamowity smak. Każda zupa smakowała i pachniała inaczej. Już od progu kuchni chłonęło się zapachy, które pobudzały kubki smakowe. Zdarzało się też, że zmieniał się nasz stosunek do potrawy. Ja na przykład jako dziecko nie znosiłam zupy klopsowej a teraz uwielbiam. Podobnie było z zupą ziemniaczaną czy zagrajem.  


Pomyślałam niedawno „tak bym sobie zjadła zagraju”. Nic prostszego, powiecie, ale jak zobaczycie, nie jest to takie proste. Najlepiej zapowiedzieć wizytę u mistrzyni rodzinnej w zakresie zagraju – cioci Marysi. Kto umie czy próbuje ugotować zagraj przeszedł praktykę u cioci Marysi. Chyba najlepiej dotąd zagraj wychodzi Jackowi.
Smak zagraju cioci Marysi poznali też moi znajomi. Chyba polubili, bo domagają się przepisu. Ale jak tu zdobyć przepis?
Bo poznanie tajników i zdobycie listy składników i ich proporcji nie jest łatwe. „Ile tego boczku ciociu” „A ja nie wiem ile, no tyle żeby wystarczyło, bo jak za mało … ja daję no tak trochę”. To już wiemy. „A mąki do kluseczek ile?” „No tyle ile potrzeba, żeby ciasto nie było za miękkie ani za twarde”. „Acha”
Czyli coś niecoś wiemy i mamy ten klimat. Klimat tu chyba najważniejszy.
A więc składniki są takie (tylko pamiętajcie, wszystkiego tyle ile trzeba, bo nie wyjdzie):
- woda
- sól
- ziemniaki
- kubaba, czyli ziele angielskie (4-5 ziaren)
- listki bobkowe, czyli liście laurowe   (2-3 listki)
- (opcjonalnie) warzywa: marchewka, pietruszka
- mąka pszenna
- boczek, nie chudy i nie tłusty
Garnek najlepiej „polewany” czyli emaliowany. Dlaczego? „Bo taki jest najlepszy”.
Ziemniaki obieramy, kroimy na małe kawałki (można w kostkę ale najlepiej kawałki „urywane”, „u nas się w kostkę nie krajało”), wkładamy do wody, solimy, dodajemy kubabę, bobkowe listki, potarte lub pokrojone w słupki warzywa. Gotujemy na wolnym ogniu do miękkości ale nie rozgotowujemy. 


Zupa wrze a my w tym czasie przygotowujemy boczek do okraszenia. Boczek kroimy w małe słupki i podsmażamy na patelni na złoto. Uwaga – nie przypalić.




Następnie (kolejność można odwrócić) z mąki i ciepłej wody przygotowujemy ciasto na kluseczki. Ciasto musi być dość twarde. Ale pamiętajcie – nie za twarde. Z ciasta kulamy drobne kluseczki. 

 

 Najlepiej w ręku. Popatrzcie na zdjęcie, jak robi to ciocia. Zrobić dobre kluseczki to prawdziwa sztuka. Nie przejmujcie się, jeżeli trochę Wam nie wyjdą. Ciocia ma prawie 80 lat praktyki. Jej, naszym zdaniem, wychodzą zawsze, chociaż sama nie zawsze jest zadowolona.


Jak warzywa w garnku są miękkie, to powoli wrzucamy kluseczki i mieszamy. Gotujemy kilka minut. Jak długo? „No tak aby się ugotowały ale nie rozgotowały, bo będą niedobre”. 



Na koniec okraszamy zupę podsmażonym boczkiem razem z wytopionym z niego tłuszczem. I gotowe.


Próbować już można ale jeszcze uwag kilka historycznych i współczesnych.

Zagraj uchodził w latach 60-tych za zupę biedaków, co to nie mają co do garnka włożyć. Prawda jest taka, że lubili go wszyscy ale nie wszyscy przyznawali się, że gotują i lubią.

 Z lat 60-tych pamiętam wersję bez marchewki i pietruszki. Zamiast boczku kraszono też stopioną słoninką albo podsmażoną na smalcu cebulką.

Zwróćcie też uwagę na to, że gospodyni  jest w fartuszku. Gotowanie bez założonego fartuszka kuchennego było kiedyś nie do pomyślenia. Zwyczaj praktyczny ale trochę zapomniany. Ale nie u nas. Kto zachowuje tradycje lub choćby chroni swoje odzienie używa zapewne fartuszka od cioci Ulki - artystki rodzinnej w tym obszarze. Kto miał szczęście to się załapał na bardzo oryginalny model. Popatrzcie.

Jako dodatek do zupy dodawano zsiadłe mleko, ale takie prawdziwe kładzione łyżką i pływające w zupie. Innym dodatkiem była też kiszona kapusta surowa lub gotowana.
W rodzinie mamy okazję kosztować dwóch wersji. Tradycyjnej u cioci Marysi i wersji lux (więcej warzyw i może czegoś jeszcze), gdy uda się namówić Jacka.
Jeżeli ugotujecie za dużo i zostanie na dzień następny, to kluseczki nieco rozmiękną ale my lubimy i takie.
Prosta zupa zawsze może być bazą dla kulinarnej twórczości. Można stosować różne dodatki i proporcje.

Ale prawdziwy zagraj jest tylko jeden – u cioci Marysi.


Smacznego!


sobota, 6 sierpnia 2016

Opowieść siódma - sakiewki drobiowo-warzywne pochwalone przez Anię


Dzisiejszy obiad a zarazem przepis powstał w wyniku zwykłego lenistwa. Ale nie całkiem. Był również wynikiem rozpoczętych przygotowań wakacyjnych i przeglądu „w głowie” czy znane jest mi danie chorwackie. W kontekście tego myślenia pokazał się obraz sakiewek mięsno-warzywnych serwowanych przed laty w restauracji bałkańskiej czy greckiej w Warszawie na Pradze. A na obiad miały być dziś drobiowo-warzywne szaszłyki. O szaszłykach będzie w przyszłości (bliżej nieokreślonej) a dziś sakiewki. 


Zdjęcia są, nazwa wymyślona, obiad spożyty, danie pochwalone. I to jak. „Taki obiad mógłby być częściej”. To nie jest to samo co pochwała. To pochwała z wyższej półki, godna zapamiętania z czyich ust padła.   A więc mamy sprawdzony przepis, który ma imię. Pasuje „jak ulał” do konwencji tego bloga.
Składniki na dwie osoby:

- pierś z kurczaka (my zadowoliłyśmy się połówką ale z piersi solidnej),
- papryka, najlepiej w kilku kolorach
- 2 cebule
- 10 średnich świeżych pieczarek
- mała albo kawałek większej cukinii
- 4 ząbki czosnku
- szczypta soli
- szczypta pieprzu
- nieco pestek dyni  
- zielony szczypiorek lub natka pietruszki
- inne składniki wg Waszego gustu (ja dodałam kilka paseczków wędliny - aby się nie zmarnowała :) )  

Potrzebujemy jeszcze piekarnik nagrzany do 150 st. Celsjusza, blaszkę (może być standardowa z piekarnika), papier do pieczenia ciasta (z rolki odcinamy dwa kwadraty), zapięcia lub wiązania do sakiewek (ja użyłam małych aluminiowych foremek do wykrawania ciastek).
Przygotowanie:
Pierś z kurczaka myjemy, kroimy najpierw wzdłuż a potem w poprzek włókna na kawałki grubości około 1 cm.
Pieczarki myjemy (szorujemy) i kroimy na duże kawałki.
Paprykę myjemy i kroimy w grube paski. Cukinię w talarki lub połówki. Cebule obieramy i kroimy w grube plastry. Czosnek obieramy i możemy przekroić lub zostawić w ząbkach.
Kwadraty papieru formujemy w miseczki (można włożyć np. do miski czy sitka) i wkładamy kawałki mięsa, posypujemy pieprzem, solą i pestkami dyni. Dodajemy pozostałe warzywa i inne składniki za wyjątkiem szczypiorku lub pietruszki. 


Sakiewki zamykamy u góry tak jak to pokazano na zdjęciu.
Wkładamy do rozgrzanego piekarnika i pieczemy 30-35 minut.
Gdy gotowe, wyjmujemy sakiewki z pieca. Uwaga sos, który zgromadził się w środku jest gorący.


Można podać danie w zamkniętych sakiewkach, w otwartych sakiewkach wyłożonych na talerz lub wyjąć dane z sakiewek i położyć na talerzu. Danie posypujemy zielonym szczypiorkiem lub pietruszką.



Sos można polać na danie albo wykorzystać w inny sposób.
W wydaniu turystycznym można jeść danie bezpośrednio z sakiewek. 
Danie ma łagodny naturalny smak. Kto chce czy potrzebuje, może doprawić sos albo zrobić dodatkowo, tak jak lubi Ania, sos z majonezu, musztardy i keczupu.
Danie można podać na zielonej sałacie z dodatkiem kaszy, ryżu, makaronu lub ziemniaków.


My dziś zjadłyśmy bez dodatków i pochwała dotyczyła tej wersji.

Komponując odpowiednio składniki, można w taki sam sposób  przygotować smaczne danie z filetem z indyka, polędwiczkami wieprzowymi ale i też ryby. Polędwiczki należałoby piec trochę dłużej 40-45 minut a ryby krócej około 20 minut. Można też zastosować inne składniki, zioła, przyprawy.
Dziś u nas była taka prosta, smaczna i chyba zdrowa wersja fit. 
Obiad praktycznie zrobił się sam.
Smacznego.

niedziela, 3 stycznia 2016

Opowieść szósta - kaczka z jabłkami dla Jacka


Kaczka z jabłkami kojarzy się wielu osobom z kaczką nadziewana jabłkami. Tu niestety nie z nadzieniem ale w jabłkach.

A zaczyna się tak. Przed laty, zwykle koło gwiazdki, otrzymywaliśmy od mamy piękną domową kaczuszkę z wszelkimi dodatkami. Teraz zdarza się czasem taki prezent od siostry. Kaczka oczywiście „odpiórzona”, oczyszczona i w całości. Można by więc zrealizować kaczkę nadziewaną ale jako, że nie było takich tradycji w rodzinie, a więc nie nabyłam doświadczenia, nadziewania nie będzie. A inspiracją do opublikowania tego przepisu były dwa telefony od Jacka z Wysp, a szczególnie telefon drugi w tegoroczną Wigilię. Wigilię spędzaliśmy rodzinnie u siostry, mamy Jacka, na Kujawach. W porze nakrywania wigilijnego stołu Jacek zadzwonił do mamy z pytaniem „jak się robi kaczkę z jabłkami”. Wydaje mi się, że jakiś czas temu zadzwonił do mnie telefon z Wysp i Jacek zapytał „jak się robi kaczkę z jabłkami”. Odpowiedziałam, że robi się różnie, nadziewaną albo w kawałkach a ja mogę powiedzieć jak ja robię kaczkę z jabłkami. Wydaje mi się, że przepis został podany telefonicznie. Albo nie został zrealizowany, albo został zapomniany, albo mi się tylko wydaje. W wigilijnym skrócie podpowiedziałam siostrze jak ja robię kaczkę z jabłkami, co zostało w jeszcze większym skrócie „przekomórkowane” Jackowi. Czy w tym roku telefoniczny przepis został wykorzystany, jeszcze nie wiem. Ale na wszelki wypadek, aby trzeci telefon w sprawie kaczki z jabłkami nie zakłócił ważnych chwil, postanowiłam mój przepis opublikować. Do takiej publikacji potrzebne są ilustracje. A są, i to całkiem świeże z Sylwestra 2015. Przygotowywałam małe spotkanie dla rodziny i przyjaciół. Menu było już ustalone ale robiąc ostatnie zakupy w pobliskim sklepiku mięsnym wzrok mój skierował się na zgrabne, świeże filety z piersi kaczej. Drogie bo drogie ale przecież Sylwester jest tylko raz w roku, kupiłam i menu zostało poszerzone o kaczkę z jabłkami albo kaczkę w jabłkach, jak kto woli. A więc przepis jest, zdjęcia są, pozostaje jeszcze nazwa przepisu. Zazwyczaj moje przepisy otrzymują imię osoby u której jadłam pyszny produkt, przez nią wykonany albo sama wykonałam z przepisu od tej osoby. A tu kłopot, bo przepis zrodził się w mojej kuchni sam. Ale jako, że publikuję go zainspirowana telefonami Jacka, dedykuję mu ten przepis aby w razie potrzeby miał pod ręką czyli w internecie.  
Dodam jeszcze, że sylwestrowa kaczka została przyjęta z zadowoleniem i … poszła w całości. Dodam jeszcze, że sylwestrowe wykonanie było zmodyfikowane smakowo, mierząc do standardu, nutą miodu gryczanego. 

A więc co potrzebujemy:
- patelnia, najlepiej z grubym dnem, aby nie było trzeba stosować dodatkowego tłuszczu
- kaczka (jeżeli w piórkach to odpierzyć i wypatroszyć) lub mięso kacze (tak, około kilograma)
- 2-3 ząbki czosnku
- większa cebulka lub dwie mniejsze
- majeranek (najlepiej z własnego ogrodu)
- szczypta soli
- szczypta pieprzu
- 3-4 średnie jabłka (można więcej)
- 4-6 suszonych śliwek
- łyżeczka miodu (opcjonalnie)
- ciemny sos sojowy (kto akceptuje i toleruje)

Co i jak po kolei.
Jeżeli kaczka cała, to rozebrać oczywiście. Można wykorzystać wszystkie części (nawet wątróbkę ale gotowa szybciej niż inne porcje). Mamy już więc mięso kacze, które kroimy na porcje obiadowe lub mniejsze.   
Patelnię rozgrzewamy dość mocno. Test na patelni ZEPTERA - pstryknąć wodą i jeżeli mamy kulki z wody (niektórzy mówią, że jak rtęć z rozbitego starego termometru - ale uwaga z tym termometrem, to niebezpieczne) to gotowa.
Na gorącą patelnię wyłożyć kawałki kaczki, skórką do dołu i odczekać kilka minut do porządnego zrumienienia.
Zrumienione kawałki wymieszać aby odeszły od dna. Zaczyna wydzielać się sok. Pryskamy odrobiną sosu sojowego (kto akceptuje i toleruje).
Na mięso nakładamy: obrany i drobno pokrojony czosnek, pokrojoną cebulkę.
Solimy i pieprzymy do smaku (kolejność dowolna).
Jabłka obieramy, kroimy w ósemki albo drobniej i przykrywamy mięso.
Posypujemy sporo majeranku.
Można delikatnie poruszyć aby trochę jabłek i majeranku „wpadło” między mięsko.
Pokapać zygzakiem miodem. Położyć po bokach całe suszone śliwki.
Dusić pod przykryciem na małym ogniu 50-60 minut.
W zależności od tego, jakie mamy naczynia, zaglądajmy, bo choć jest zawsze sporo wytopionego tłuszczyku, to woda może odparować. Jak trzeba, podlewamy odrobiną przegotowanej wody.
Kaczka z jabłkami gotowa.
Na obiad podajemy z ziemniakami lub kaszą z dodatkiem buraczków ćwikłowych czy surówek. Wersja sylwestrowa czy na kolację może być z innymi dodatkami.
Smacznego!


Uwaga: kto nie ma patelni z grubym dnem może wykorzystać posiadane naczynia ale trzeba pilnować aby potrawa się nie przypaliła. Można wykorzystać również  naczynie żaroodporne i udusić na płycie lub w piekarniku. W takiej sytuacji zalecałabym najpierw zrumienić skórkę na patelni.

Poniżej noworoczne dodatki, mam nadzieję, że interesujące.




Dodatek 1
Sylwestrowe menu 2015

Na zdjęciu stół przed przyjęciem po wstępnej degustacji dań przez wczesnych i domowych gości.

Przystawki, sałatki
- sałatka tradycyjna warzywna
- sałatka brokułowi z kurczakiem
- jajka z kawiorem, łososiem, szynką na sałacie
- sałatka pikantna z kurczaka na sałacie lodowej
- koreczki: ser, papryka, ser, ogórek
- rolmopsy kaszubskie (kupione) ozdobione papryką i piklami 

Dania na ciepło
- kaczka z jabłkami
- klopsiki wieprzowe w pieczarkach
- karkówka czosnkowa z nutą miodową

Ciasta
- pleśniak wg przepisu od Lidki ( jeszcze tu się pojawi przepis)
- piernik staropolski Kaliny (poproszę o przepis bo był smakowity)
- przekładaniec sernikowo-galaretkowy na zimno

Napoje
- szampan ( o północy oczywista schłodzony na balkonie)
- czerwone wino
- domowe nalewki tudzież prezenty „jegermajster”
- zimnie napoje wg gustu uczestników
- kawa, herbata wg życzenia gości


Dodatek 2
Rodzinne kulinarne talenty

W każdej rodzinie się gotuje. Jedne potrawy wychodzą nam lepiej inne gorzej. Ale zawsze trafia się mistrz kuchni lub choćby jednej potrawy, za którą wszyscy przepadają. Bardzo lubię gdy odwiedzający mnie goście gotują dla mnie to pokazowe danie. Również gdy gotują dla mnie w czasie moich odwiedzin.

Oto moja top lista rodzinna na dziś

Grochówka - Marek
Pączki - ciocia Marysia
Zagraj - Jacek
Ogórkowa - Ania
Jeż - ciocia Gosia
Pizza - Piotr Bo
Żurek - Krysia Bo
Babka - Mary
Makaron ze szpinakiem - Ewa (zasłyszane bo jeszcze nie próbowałam)
Śniadanie angielskie - Piotr G
Szaszłyki - Magda G
Roladki schabowe - Justyna Zg
Śledź z jabłkami - Henia Zg
Rosół z kury - Nadia Po

Jajecznica - ale jaka! - Geniu Pa















Nugetsy z kurczaka - Juras robił najlepsze (takich już nigdy nie będzie) 
Strucla kruchodrozdżowa - ja - nieskromnie :) - jest opowieść


Taka rodzinna restauracja miałaby bardzo ciekawe, obszerne, smaczne menu i zapewne wielu gości.