środa, 14 października 2020

Opowieść jedenasta - pleśniak od Lidki

 Pleśniak od Lidki

Mnogość śladów w zeszycie wskazuje na częstość użycia przepisu czyli pieczenia pleśniaka. Opowieść tę dedykuję Lidce L., z nadzieją, że zawita w mediach społecznościowych i będziemy mogły częściej się "widywać" i "porozmawiać". Przepis trafił do mojego zeszytu i został z sukcesem wypróbowany około roku 1980. Ja byłam już doświadczoną programistką komputerową dźwigającą czasem ciężkie dyski (pamięć zewnętrzna komputerów) o pojemności aż 30 megabajtów. Lidka była magistrem po ukończeniu uczelni moskiewskiej, jako, że kilka lat wcześniej, będąc bardzo dobrą absolwentką technikum, skorzystała z możliwości studiowania za granicą w ZSRR. Nasze kariery zawodowe potoczyły się różnymi drogami ale nadal utrzymujemy kontakt a na pamiątkę mam przepis w zeszycie. Nie wiem skąd pochodzi przepis ale został z sukcesem wielokrotnie wypróbowany, z czasem trochę zmodyfikowany i do dziś gości na moim stole dość często.

A przepis jest taki.


Składniki:

1/2 kilograma mąki

1 kostka tłuszczu (oryginalnie margaryny)

4 jaja

2 łyżeczki cukru do ciasta

1/2 szklanki cukru do piany z białek

kakao

2 łyżeczki proszku do pieczenia

4-6 jabłek lub  marmolada, dżem, inne owoce lub przetwory

Wypróbowane mąki typ 500 Poznańska, Wrocławska. Włocławska, oraz Babuni i tortowa. 

Latami do ciast stosowaliśmy margarynę co teraz robię rzadziej, używając zwykle masła. Ale masła trzeba trochę dodać z drugiej kostki, a dokładnie 50 gram. Waga kostki margaryny to zwykle 250 gram a masła 200 gram. Jaja średniej wielkości. Do ciasta użyjemy żółtka a z białek ubijemy pianę jak na bezy. cukru do ciasta tylko 2 łyżeczki. Jak ktoś lubi słodkie i nie ma przeszkód zdrowotnych, to trochę można dosypać. Kakao jak kto lubi daje więcej. Ja zwykle jedną łyżkę. 



Pierwszą warstwę ciasta przepis zaleca rozłożyć na blachę a drugą i trzecią zetrzeć na wióry i posypać. ja często trę na wióry i tę pierwszą warstwę i równo posypuję na przygotowana blachę.



Jeżeli chodzi o warstwę owocową, to na początku robiłam zgodnie z przepisem i najpierw przesmażałam ósemki obranych jabłek. Teraz najczęściej warstwa tą są surowe, obrane ze skórki, potarte jabłka. Ale sprawdzają się tez inne owoce, konfitury, dżemy, marmoladki. Ja lubię z czarną porzeczką. 




Pianę ubijamy na sztywno tak jak na bezy, wówczas po upieczeniu będzie chrupiąca. Nie zawsze się to udaje ale to w niczym ciastu nie ujmuje. 

Czasem przy przygotowaniu ciasta korzystam z robota i wówczas ciasto jest częściowo w bryłce a częściowo w kruszonce. A zdarzy się też całość w kruszonce. Wówczas już nie trę na tarce tylko wysypuję warstwy na blachę. Kruszonka połączona z kakao daje efekt mozaiki zamiast ciemnego ciasta. 

Piekę w temperaturze 180 stopni i czasem trzymam w piekarniku nieco dłużej, niż mówi przepis. Ciasto wstawiam zawsze do piekarnika nagrzanego do 180 stopni. 

Teraz piekę w piekarniku ale w czasach dawniejszych w częstym użyciu był prodiż




Jeżeli piekarnik piecze górą szybciej niż dołem, to pod koniec przykrywam ciasto folią aluminiową aby się z góry nie przypiekło i utrzymało złoty kolor.


Przyznam, że pleśniak od Lidki od początku trafił na listę moich ulubionych ciast. 

 




Przepis bardzo dobrze sprawdza się całkowicie bez cukru. Jeżeli jest taka konieczność, to piekę ciasto bez cukru i bez warstwy bezowej, wykorzystując białka do innych celów. 

Polecam do własnego wypróbowania.

Smacznego.


niedziela, 16 sierpnia 2020

Opowieść dziesiąta - strucla rymowana

Strucla rymowana

A było to wczoraj tak
Piekłam struclę tak szast-prast
No i wyszło po raz pierwszy
Że powstała strucla wierszem

Bierzesz mąki cztery szklanki
Kostkę masła ze śmietanki
Cukru szczyptę, nie za wiele
By kalorii mniej w twym ciele

Wszystko siekaj na stolnicy
Tylko nie wybrudź spódnicy
Można skorzystać z robota
Jeśli trudna to robota

A ty drożdży weź pięć deko
I daj pół szklaneczki mleka
Mleko zimne być powinno
By skuć drożdży siłę czynną

Mąka z masłem rozdrobniona
Drożdże z mlekiem rozrobione
Użyj też dwa jaja całe
Połącz tak by rosło mało

Już drożdżowa wielka kula
Po stolnicy ci się kula
Podziel ją na dwie połowy
I już bazę masz gotową

Teraz bierzesz w rękę wałek
I ciasta pierwszy kawałek
I wałkujesz wzdłuż i wszerz
Na prostokąt dobrze wiesz

A grubości pilnuj prędzej
Pól centymetra, nie więcej
No i podsyp mąki miarkę
By nie skleił ci się z wałkiem

Teraz bierzesz marmoladę
Smarujesz nią cienko placek
Sporą porcję, gramów sto
I już prawie mamy to

I rulonik wnet zwijamy
Potem wzdłuż go przekrawamy
Pleciemy zgrabny warkoczyk
Marmoladą koląc oczy

Teraz drugi warkocz pleciesz
Powtórzywszy całość przecież
Drugie placka wałkowanie
Marmoladą smarowanie

Drugi warkocz już gotowy
A ty nie łam sobie głowy
Już dwa rosnąć zaczynają
I na blaszce tak czekają

Więc je wsadź do piekarnika
Gorącego już rzecz jasna
I odczekaj pół godziny
Teraz czas masz dla rodziny

Sprawdzaj czy ma kolor złoty
Wtedy koniec twej roboty
Jeszcze wyjąć z piekarnika
I przyglądać się jak znika

A gdy się przypiecze trochę
To spokojnie, bez paniki
Można trochę polukrować
I zmylić oko publiki

©KW, 25.04.2020 Toruń

sobota, 29 lutego 2020

Opowieść dziewiąta - pączki angielskie czyli oponki dla Magdy


W moim zeszycie z przepisami powyżej przepisy na rogaliki drożdżowe zanotowałam kiedyś prosty przepis na "pączki angielskie". Chronologia przepisów w zeszycie wskazywałaby na to, ze przepis pochodzi z kursu Koła Gospodyń w Mileszewach w latach 60-tych ubiegłego wieku. 



Nie pamiętam jednak aby w tamtych latach takie pączki były na naszym stole. To może dowodzić, że źródło pochodzenia przepisu jest inne. Początki mojego zeszytu to lata 70-te. Mógł więc trafić do mnie od którejś w koleżanek z OOO (Ogólnouczelniany Ośrodek Obliczeniowy na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu, gdzie pracowałam w latach 1977-1988).



Moja bratanica Magda, która mieszka z rodziną w Anglii, jest świetną gospodynią. Niedawno pochwaliła się na fejsie upieczonymi, na okoliczność tłustego czwartku, oponkami. Nie znała ich pod nazwą "pączki angielskie" więc natychmiast to uzupełniłam i na dowód pokazałam moje archiwalne zdjęcie.

Przepis jest niezwykle prosty i łatwy w realizacji.
Zaczynamy od zmielenia twarogu (najlepszy jest półtłusty, taki na wagę, w dużej kostce z Brodnicy). Podobno twarogu mielić nie trzeba ale ja przepuszczam raz przez maszynkę.


Teraz dodajemy wszystkie składniki ciasta i szybko zagniatamy.
Wałkujemy ciasto na grubość około pół centymetra (5 mm) i wykrawamy koła o średnicy tradycyjnej szklanki (moja miała średnicę 6,5 cm) i w nich kółeczka (kieliszkiem - mój miał średnicę 3,5 cm). 



 Obręcze smażymy na "oponki" i kółeczka na małe pączuszki. oczywiście, jak podano w przepisie, na złoty kolor.



Ja smażyłam na oleju rzepakowym. Najchętniej używam Kujawski z Kruszwicy. Oponki urosną w pieczeniu do grubości około 2 cm, więc oleju nie trzeba wlewać do garnka dużo. Olek podgrzewamy i gdy zaczynają iść do góry bąbelki to wrzucamy kawałeczek ciasta albo małego pączusia. Jeżeli szybko ozłoci się od spodu, to wkładamy oponki i pozostałe pączusie w wolne miejsca. Jak zauważymy, że spód jest złoty, to odwracamy na drugą stronę. I mamy gotowe puszyste, delikatne pączki angielskie.
Układamy warstwami na talerzu i na koniec, jeżeli lubimy, posypujemy cukrem pudrem.
Najlepsze są świeże, prawie ciepłe. Następnego dnia tez są dobre ale nieco stężeją i stracą swą puszystość. Ale nadal są smaczne.


Proste, prawda?
Wypróbujcie.
Smacznego.